Berastagi - miasto u podnóża dwóch wulkanów
Na Sumatrze poszukiwałam już orangutanów i relaksowałam się nad największym jeziorem powulkanicznym na świecie, lecz w
planach mam jeszcze Berastagi - miasto leżące u podnóża dwóch wulkanów.
Przyjeżdżam tu głównie z trzech powodów. Pierwszy to Gunung Sinabung,
drugi to Gunung Sibayak, a trzeci to przepyszne owoce, które tu rosną.
Berastagi to mój ostatni przystanek na tej niesamowitej i dzikiej wyspie.
Gunung Sinabung to mierzący 2.460 m.n.p.m
wulkan, który spał przez ponad 400 lat by nagle przebudzić się na dobre w 2010
roku, i który od tej pory regularnie wybucha. W samym 2014 roku erupcja
miała miejsce w styczniu, w lutym, w październiku i grudniu. Ta w lutym
odebrała życie kilkunastu osobom, którzy na kilka dni przed śmiercią, w ramach
rządowego rozporządzenia o zakończeniu ewakuacji dostali pozwolenie na powrót
do swoich domów.
Aktywność tego wulkanu trwa po dziś dzień
i jest niezłym kąskiem dla podróżników poszukujących wrażeń. Najlepszym
miejscem na podziwianie tego wulkanu z bezpiecznej odległości jest punkt
widokowy Gunaling Hill. Wystarczy iść 40 minut spacerem z SM Raja - głównej
ulicy Berastagi by dotrzeć na to niewielkie wzgórze (wstęp jest bezpłatny).
Widok z Gunaling Hill jest piękny i
jednocześnie smutny. Piękny, ponieważ ogromny wulkan otoczony jest zielenią i
malowniczymi wioskami. Smutny, ponieważ ta niepozorna góra spowodowała, że
okolice trzeba było ewakuować, część ludzi zginęła tragicznie, a tysiące ludzi
zostało bez dachu nad głową i nie wiadomo czy w najbliższym czasie będą mogli
wrócić do swoich domów.
Na Gunaling Hill spędzam około dwie
godziny. Niestety na moje nieszczęście, ale też na szczęście mieszkańców tych
okolic, wulkan ten nie zdecydował się na szalony pokaz tegoż akurat popołudnia,
lecz mimo wszystko widać jak oddycha i co jakiś czas wypluwa z siebie siarkowe
gazy. Bardzo się cieszę, że tu przyjechałam, bo jest to mój pierwszy w życiu
aktywny wulkan, który widzę na własne oczy.
Klimat Berastagi jest dość chłodny, lecz
nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ miasto znajduje się na wysokości 1.300
m.n.p. m. Całe szczęście, że mam ze sobą śpiwór bo noce bywają tu bardzo zimne.
Będę tylko musiała wytrzymać lodowaty prysznic, ale co tam, przecież to samo
zdrowie! Nocuję w skromnym, ale uroczym hostelu Wisma Sibayak (50.000 rupii za
pokój 2 os. / ok. 15zł / listopad 2014), w którym Betty, bardzo specyficzna i
niesamowicie sympatyczna osoba, gotuje najlepsze w Indonezji Mie Goreng i Nasi
Goreng!
Zielona panorama miasta, w drodze na punkt widokowy Gunaling Hill, Berastagi, Sumatra, Indonezja / Archiwum prywatne |
Berastagi jako miasto ma mało do
zaoferowania, lecz nie chcę jednocześnie powiedzieć, że nie ma tu nic
ciekawego. Mimo, że przyjeżdża się tu głównie dla okolicznych wulkanów, to
atrakcją są tu również pyszne i wymyślne owoce, które rosną dookoła miasta, na
zielonych polach i kolorowych plantacjach. Obowiązkiem wręcz jest wybranie się
na główny i dość popularny targ w mieście, by spróbować lokalnych przysmaków.
Na końcu głównej ulicy Berastagi, SM Raja
znajduje się Fruit Market czyli Targ Owocowy. Nie do końca rozumiem tą nazwę
ponieważ targ nie jest wcale zdominowany przez owoce. Są tu również warzywa,
kwiaty czy nawet pamiątki, lecz to jednak owoce z tych rejonów są sławne w
całej Indonezji. Ceny na targu są niesamowicie niskie. Kilogram salaka, mango
czy marakui to koszt 4-8 tysięcy rupii (listopad 2014) czyli około 1,20 -
2,40 zł, lecz ceny wywoławcze dla turystów to około 20 tysięcy za kilogram
czegokolwiek więc należy się mocno targować o wszystko.
Na punkcie owoców z Berastagi można nieźle
zwariować. Ja sama straciłam głowę dla dwóch lokalnych przysmaków.
Pierwszy to salak, drugi to słodka marakuja. Salak jest po polsku nazywany
(okropnie!) zalakką jadalną, lecz po mojemu salak to po prostu czosnek o smaku
jabłka, w skórze smoka z kasztanem w środku. Salak to naprawdę niesamowity
owoc, który rośnie tylko i wyłącznie na dwóch indonezyjskich wyspach:
Sumatrze i Jawie.
Drugim owocem, na punkcie którego
zwariowałam jest słodka marakuja, niecodzienna odmiana owocu, którą znamy w
Polsce z kwaśnego smaku i fioletowej, twardej skórki. Słodka marakuja ma skórkę
pomarańczową i jest naprawdę bardzo słodka. Ciężko jest się jej oprzeć!
Słodka marakuja prostu z targu owocowego w Berastagi, Sumatra, Indonezja / Archiwum prywatne |
Podziwianie aktywnego wulkanu Sinabung
oraz przepyszne owoce i warzywa to nie jedyne atrakcje Berastagi. Tą
najważniejszą jest wulkan Sibayak, który pręży się dumnie nad panoramą
miasta. Jutro wybieram się na jego szczyt, będzie to moja pierwsza w życiu
wyprawa na wulkan. Nasza zima to pora deszczowa na Sumatrze więc
trzymajcie kciuki by jutro nie padało i żeby pogoda była znośna.
......
Relację z trekkingu na Gunung Sibayak
przeczytasz tutaj. Jeśli poszukujesz info o niesamowitym Jeziorze Toba zapraszam tutaj, a jeśli pragniesz odwiedzić Bukit Lawang to tutaj.
Ola, a nie mieli durianów? tu dopiero trzeba nie lada odwagi zeby sie przelamac i sprobowac... :)
OdpowiedzUsuńMieli, ale ja już wcześniej próbowałam duriana w Tajlandii i mimo, że nie jest taki starszny jakby się mogło wydawać, to i tak nie trafił na listę moich ulubionych owoców. Ale śmierdzi za to okrutnie ! ;P
UsuńSuper sie czyta, jestem ciekawa dalszych przygod. Ola nie balas sie jechac w poblize czynnego wulkanu?
OdpowiedzUsuńNie ma się czego bać, jeśli się zachowa bezpieczny odstęp. ;-) Poza tym Indonezja ma wiele czynnych wulkanów więc prędzej czy później i tak któryś z nich stanie na drodze. Ale ciężko mi sobie wyobrazić jak bardzo muszą się bać ludzie, którzy tam mieszkają, których nie stać na inny dom/mieszkanie. To dopiero musi być dla nich koszmar.
UsuńSuper !!!
OdpowiedzUsuń